Skip to content

Potwór

W nozdrza kłuł jeszcze zapach spalenizny. Kenardo zsiadł z konia, by dokładniej przyjrzeć się śladom, pozostawionym przez potwora. Ślady były równe i świeże, zupełnie jakby paskuda nie przejmowała się, że ktoś znajdzie jej trop. Nigdy wcześniej takich nie widział.

Łowca odruchowo sprawdził, czy jego talizman Czerwonego Paska Tęczy znajduje się na swoim miejscu. Bestia najwyraźniej chciała, aby bez trudu ją znalazł. Kenardo przywiązał prychającego konia do drzewa. Zdjął z pleców ciężki, pokryty runami potrójnej śmierci, młot bojowy i cicho odmówił nad nim modlitwę. Młot zaczął się jarzyć zimnym zielonym blaskiem. Kenardo zaczął przeżuwać ziele tisteru. Po chwili poczuł odprężenie, a jego zmysły wyostrzyły się ponad ludzką miarę.

Szedł ostrożnie szerokim traktem powalonych drzew, pozostawionym przez potwora. Ta bestia musiała być silniejsza, niż wszystko, co do tej pory widział. Po kilku minutach w jego nozdrza uderzył zapach świeżej spalenizny, a do uszu dobiegło rytmiczne sapanie. Cicho podkradł się do pobliskich zarośli i w odległości strzału z łuku, zobaczył potwora. Był on niepodobny do niczego, co wcześniej widział. Miał ogromne cielsko, pokryte plamistym, zielono-żółtym pancerzem. Z jego głowy, umieszczonej na środku tułowia, wyrastał olbrzymi róg. Bestia cicho sapała, strzygła małymi uszami, a spod jej zadu unosiła się strużka dymu. Kenardo nie spostrzegł u niej żadnych nóg. Nagle bestia obróciła swą głowę w jego kierunku i ryknęła. Łowca stał jak zahipnotyzowany.

I wtedy czołg na niego ruszył.

© Andrzej „Soulless” Kozakowski

Autor czyta:

Published inhumoropowiadanie

Be First to Comment

Dodaj komentarz

RSS
Follow by Email